Patrzę jak mój brat strzela z łuku. Jak zwykle trafia w sam środek. To już zrobiło się nudne. Ja nawet nie trafiam w tablice,a on dopiero dzisiaj zaczął naukę. To straszne. Mamy w sobie tę samą krew lecz to on zbiera laury. A ja jestem starsza.Kocham go i tak dalej...Ale on jest lepszy od de mnie ze wszystkiego!
-Okay.-Marco patrzy na mnie litościwie.-Liso a może teraz ty spróbuj?-
-Znowu?-Jęczę.Chłopacy zaczynają się śmiać. Nie mam pojęcia dlaczego to mnie nie kręci. Czuję się przy tym bardzo mała. Nie lubię biegać ani nic z tych rzeczy lecz jestem łowcą. Dlaczego? Nie jestem z tych które się nad sobą użalają. Wiem że inni mają gorzej od de mnie.
Kiedy miałam siedem lat strasznie obgryzałam paznokcie. Wiedziałam że to nie zdrowe i po prostu ohydne lecz nie mogłam nic zrobić. Raz za razem gdy próbowałam pozbyć się uzależnienia kończyło się to nerwowymi ruchami i zgrzytaniem zębów. Aż wreszcie u kresu wytrzymałości wpadłam na bardzo dziwny sposób.
Zaczęłam się kłóć paznokciami w rękę. Czy było warto cierpieć? Myślę że tak.
Gdy przyłapywałam się na tym,że moja dłoń niebezpiecznie zmierza ku górze szybko wbijałam sobie paznokcie w dłoń. Podziałało. Do dziś nie mam zapędów.
Pamiętam co sobie wtedy mówiłam:
-Inni mają gorzej od ciebie,a ty nawet nie możesz znieść paru ukłuć paznokciem?
Zawsze działało.
Podchodzę do Damona i wyrywam mu łuk. Postanowiłam nie zważać na śmiechy tych dwóch dupków. Biorę głęboki wdech i strzelam. Szukam wzrokiem mojej strzały... I trafiłam! Naprawdę trafiłam.
-Aaaaa!!!!Jest! Hahhaha! I kto we mnie nie wierzył! Co!-Zaczynam tańczyć taniec zwycięstwa.
TRAFIŁAM! Może w bok ale na tarczy jednak widnieje moja strzała!
Naglę coś spada na podłogę. Odwracam się i widzę że mój mały wyczyn jest naprawdę mały. Broń zsunęła się z tarczy i kulała się w moją stronę.
Podniosłam do góry palec by nikt się nie odezwał. Odwróciłam się i sięgnęłam po strzałę. Podbiegłam do tego głupiego koła który nic nie umie podtrzymać i wcisnęła w niego strzałę w sam środek. Podchodząc do Marco wciąż nie kazałam mu nic mówić.
Wiedziałam że za niedługo zaczną się śmiać lecz nie teraz. Jeśli przyłapię kogoś na plotkowaniu o mnie to nie ręczę za siebie.
Dosłownie sekundę później zaczynają się śmiechy. Przewracam oczami.
-Tak,tak śmiejcie się. To wam dobrze zrobi.-Zmierzam do wyjścia.-Udławcie się.-Mówię i wychodzę.
***
-Rozumiesz? To nie fair. To po prostu nie fair. -Wyżalam się Caine'owi. Chłopak siedzi na moim łóżku czytając książkę.
-No właśnie! Powinnaś ich zabić magiczną różdżką kiedy jeszcze miałaś szanse! Idiotka.-Przewraca stronę.
-Ej! Ja mam uczucia!-Kręcę głową wściekła.-Nic nie umiem. To zaczęło mi się podobać ale zjawił się Damon i Marco tylko nim się interesuję. -Wzdycham.
-Okay.Rozumiem że to dla ciebie trudne.Wiem że się w nim zakochałaś lecz powinnaś mu to w jakiś sposób okazać Sheila! -Moje serce zaczyna biec jak szalone. Patrzę na Caine'a w milczeniu.
-Nie zakochałam się w nim.-Szepcze patrząc w przestrzeń zamglonym wzrokiem.
Chłopak prycha.
-Opowiadasz i nim cały czas.Przestań Sheila. Nie udawaj.
Siadam obok niego wciąż patrząc w nicość.
-A jeśli to prawda?-Szturcham Caine'a.On jakby dopiero się obudził mruga i spogląda na mnie.-Co?-Mówi zaspanym głosem.
-Może jestem zakochana w Marco. -Jego twarz przybiera kolorów. Zaczyna wrzeszczeć. -Kochasz się w nim!? Nie wierze!-Uśmiecha się rzucając książkę na krzesło. Marszczę brwi zaskoczona.
-Przecież sam mi o tym powiedziałeś. No wiesz... Te nie udawaj Sheila.. I w ogóle... -Chłopak zaczyna się śmiać.
-A... To było o książce.Sheila nie potrafi powiedzieć Tristanowi jak bardzo go kocha ponieważ zbliża się wojna i nie jest pewna czy z niej wróci.. Itp.-Uśmiecha się.
Biorę głęboki wdech.
A jeśli to prawda?
Jestem zakochana w Marco?
Wstawiłam posta o jeden dzień wcześniej :) Nie mogłam się doczekać.
Pamiętaj
Czytasz -komentuj