-Muszę przyznać że jestem pod wrażeniem.-Dyrektorka patrzy na mnie w skupieniu tak jakby przejrzała mnie na wylot. -Zostałaś czternaście razy w ciągu miesiąca wysłana na dywanik. Jak się z tym czujesz?-Podchodzi do szafki i wyjmuję z niej kubek. Zaparza herbatę którą obie uwielbiamy. Wiem,wiem...
Picie z dyrektorką to przesada. Ale ona naprawdę jest dobrą osobą. Prócz tego że nie zamierzała mi mówić nic o tym że mój kochany braciszek mnie odwiedzi.Nie mama,lecz wkurzający trzynastolatek.
-Prawidłowe pytanie powinno brzmieć: Liso. Twój brat Damon będzie mieszkał z nami w akademiku ponieważ podejrzewamy że też jest Łowcą. Zgadzasz się?-Mrużę oczy zła.-Nie. Nie zgadzam się.
Kobieta wzdycha zdegustowana. Nie obchodzi mnie że sprawiam jej kłopot. To po prostu nie fair. Powinna spytać się na początku mnie a nie rodzicom którzy szczerze chyba mają mnie gdzieś. Nie odwiedzają i nie przysyłają listów. Jak ja mam niby się czuć? A na dodatek będę musiała mieć na oku Damona.
-Kochanie. To już ustalone...-Przerywam jej wkurzona.
-Nie ze mną.A w ogóle jak udało ci się przekonać czy raczej okłamać rodziców. Powiedziałaś że mają tu szkołę którą można zaczynać w wieku trzynastu lat. To dziwne ponieważ Will ma osiemnaście lecz on nie mógł.W jaki sposób to wytłumaczyłaś?-Przekrzywiam głowę na bok rozluźniając się na fotelu. Przyzwyczaiłam się że to miejsce jest bardzo stylowe i można tu poczuć się jak w domu. Jest nawet sala w stylu wiktoriańskim. Uwielbiam tę epokę więc cały czas tam przesiaduję.
Dyrektorka bierze krótki oddech który wróży długą i strasznie nudną historię.
-Ach... Pamiętasz mężczyznę który pomylił cię z Danielą? To czarodziej.Wiem że trudno ci w to uwierzyć lecz posłuchaj mnie przez chwilę bez przerywania okay? Dobrze. Przyszłam do twoich rodziców właśnie z nim. Jak mówiłam jest czarodziejem. Zahipnotyzował twoich rodziców na czas nie określony wmawiając im,że nie potrzebnie się martwią.Wypuszczą jednego ze swoich chłopców z gniazdka. Powiedział żeby nie odwiedzali was.-Postawiła kubki na biurku. Jestem wstrząśnięta. Jak to zero wizyt?
Przełykam ślinę. Nie pozwolę na to. Damon to przecież jeszcze dziecko.
-A teraz.-Kobieta uśmiecha się miło.-Wypij herbatę i idziemy do pokoju twojego braciszka.
***
-Damon.-Mówię próbując ukryć łzy.-Tak mi przykro.Nie chciałam być się dowiedział.
Mój prawdziwy brat patrzy mi głęboko w oczy. Uśmiecha się na widok moich łez.
-No co ty? Serio uważasz że mógłbym zatęsknić za popieprzoną szkołą w której i tak nie wiele robię? Jakbyś nie wiedziała kiblować dwa lata z rzędu to nie najlepsze zajęcie na przyszłość. Przynajmniej będę miał zajęcie będąc łowcą. Przecież jestem dobry jeśli chodzi o sport. Zaufaj mi.-Bierze mnie za rękę.-Proszę.
Przytulam się do jego torsu. Kiedy on mi tak wyrósł?
***
Idę obok Marco z miną winowajcy.
-Czuję się jakby ktoś wytrwał mi serce.-Patrzę w przestrzeń.Chłopak zatrzymuję się i przez chwilę spogląda na mnie dziwnie. Bierze moją twarz w dłonie. Moje serce zaczyna walić jak szalone. Co on zamierza zrobić? Wstrzymuję oddech gdy pochyla się bliżej.
-To nie twoja wina.-Szepcze zgarniając kosmyk błąkający się po moim policzku. -Znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu.
Przez wspaniałą sekundę myślałam że mnie pocałuję lecz on bez słowa odszedł.
Kobieta wzdycha zdegustowana. Nie obchodzi mnie że sprawiam jej kłopot. To po prostu nie fair. Powinna spytać się na początku mnie a nie rodzicom którzy szczerze chyba mają mnie gdzieś. Nie odwiedzają i nie przysyłają listów. Jak ja mam niby się czuć? A na dodatek będę musiała mieć na oku Damona.
-Kochanie. To już ustalone...-Przerywam jej wkurzona.
-Nie ze mną.A w ogóle jak udało ci się przekonać czy raczej okłamać rodziców. Powiedziałaś że mają tu szkołę którą można zaczynać w wieku trzynastu lat. To dziwne ponieważ Will ma osiemnaście lecz on nie mógł.W jaki sposób to wytłumaczyłaś?-Przekrzywiam głowę na bok rozluźniając się na fotelu. Przyzwyczaiłam się że to miejsce jest bardzo stylowe i można tu poczuć się jak w domu. Jest nawet sala w stylu wiktoriańskim. Uwielbiam tę epokę więc cały czas tam przesiaduję.
Dyrektorka bierze krótki oddech który wróży długą i strasznie nudną historię.
-Ach... Pamiętasz mężczyznę który pomylił cię z Danielą? To czarodziej.Wiem że trudno ci w to uwierzyć lecz posłuchaj mnie przez chwilę bez przerywania okay? Dobrze. Przyszłam do twoich rodziców właśnie z nim. Jak mówiłam jest czarodziejem. Zahipnotyzował twoich rodziców na czas nie określony wmawiając im,że nie potrzebnie się martwią.Wypuszczą jednego ze swoich chłopców z gniazdka. Powiedział żeby nie odwiedzali was.-Postawiła kubki na biurku. Jestem wstrząśnięta. Jak to zero wizyt?
Przełykam ślinę. Nie pozwolę na to. Damon to przecież jeszcze dziecko.
-A teraz.-Kobieta uśmiecha się miło.-Wypij herbatę i idziemy do pokoju twojego braciszka.
***
-Damon.-Mówię próbując ukryć łzy.-Tak mi przykro.Nie chciałam być się dowiedział.
Mój prawdziwy brat patrzy mi głęboko w oczy. Uśmiecha się na widok moich łez.
-No co ty? Serio uważasz że mógłbym zatęsknić za popieprzoną szkołą w której i tak nie wiele robię? Jakbyś nie wiedziała kiblować dwa lata z rzędu to nie najlepsze zajęcie na przyszłość. Przynajmniej będę miał zajęcie będąc łowcą. Przecież jestem dobry jeśli chodzi o sport. Zaufaj mi.-Bierze mnie za rękę.-Proszę.
Przytulam się do jego torsu. Kiedy on mi tak wyrósł?
***
Idę obok Marco z miną winowajcy.
-Czuję się jakby ktoś wytrwał mi serce.-Patrzę w przestrzeń.Chłopak zatrzymuję się i przez chwilę spogląda na mnie dziwnie. Bierze moją twarz w dłonie. Moje serce zaczyna walić jak szalone. Co on zamierza zrobić? Wstrzymuję oddech gdy pochyla się bliżej.
-To nie twoja wina.-Szepcze zgarniając kosmyk błąkający się po moim policzku. -Znalazłaś się w nieodpowiednim miejscu.
Przez wspaniałą sekundę myślałam że mnie pocałuję lecz on bez słowa odszedł.
Rozdział jak zawsze extra!
OdpowiedzUsuńKiedy next?! XD
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńJuż piszę kolejny rozdział :)
UsuńNie spodziewałam się takiego obrotu akcji (Marco i te sprawy)
OdpowiedzUsuń