poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział 3.cz.3

-Masz jakiś pomysł?- Syczę wściekła. -To wszystko twoja wina. Ty mi kazałeś tam iść.- Rzucam Marco gniewne spojrzenie.
Chłopak wzdycha przewracając oczami. Niby co takiego w tym irytującego? Jeśli ma jakieś rozterki i chce pobawić się w dziewięciolatka to mogę  zapewnić mu takie traktowanie. 
-Nic wielkiego się nie stało. No... Prawię nic. Proszę przestań się tak na niego patrzeć Lis. -Spogląda na Heatha który rozluźniony leży na moim łóżku. Chcą go powiesić,ale co tam... Przecież to nic WIELKIEGO.
-To ty przestań mi rozkazywać!-Wrzeszczę i chwytam kołdrę tym samym zrzucając Heatha na podłogę. 
Uśmiecham się słodko i chcę wyjść,lecz ręka na moim ramieniu nie daję mi szans na jakiekolwiek poruszenie. Moc Cieni...
-Nie rób scen. Teraz mamy ważniejsze sprawy,a twoje kaprysy możemy zostawić na później. Nie wiesz jak to jest walczyć prawda? Wszyscy jesteśmy przygotowani na taką sytuację i nie potrzebujemy twojej pomocy. Nie bierz tego do siebie,lecz naszą rodziną nie jesteś. Nie jesteś Cieniem. -Poczułam się jakbym dostała w twarz. Odwróciłam się do Marco i z całej siły walnęłam go w kroczę. Jak mógł to powiedzieć? W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. 
Zakochałam się w nim. To nie fair!Miałam piękne życie-kochającą rodzinę,szczęśliwy związek i mój własny prywatny świat który został zniszczony przez nich! I on ma czelność mówić,że nie potrafię walczyć!
Nachylam się wściekła nie zważając na Heatha który zmaterializował się obok mnie.
-To,że nie jestem tym czymś jest dla mnie darem. Nie obchodzi mnie twoje zdanie ani ich. Zapamiętaj sobie.-Szepcze przyciągając jego zaskoczoną twarz do mojej.-Zrobię wszystko by się stad wydostać. 

*** 

Noc jest piękna. Czarna, nieskończenie wielka dziura która potrafi cię wessać do środa i nigdy nie wypuścić. Czasem się zastanawiam co by było gdyby nie było księżyca i gwiazd. Nie byłoby Słońca.
Czy przeżyłabym w otaczającej mnie pustce? Czy zdołałabym uratować najbliższych? 
Pytania nurtują mnie od bardzo dawna i nigdy nie dostałam na nie odpowiedzi. Bo  kto mi może odpowiedzieć? Jedyną istotą zdolną do tego jest Bóg,a jego tu raczej nie ma.
Przewracam się na drugi bok i postanawiam iść spać. Dzisiejsza kłótnia z Marco nie skończyła się dobrze. Miałam rozmowę z Wielką Mistrzynią Przynudzania-dyrektorką.
Wzdycham zła próbując przypomnieć sobie Adama. 
Jego piękne oczy... Jaki miały kolor? 
Zapomniałam jaki miał kolor oczu! To chyba jakiś żart! 
Po chwili moją poduszkę naznaczają mokre plamy.
Łzy spływają po niej po woli tak jakby chciały mnie jeszcze bardziej przybić. 
Widzę przed sobą tylko czarne... Czarne oczy mężczyzny który dzisiaj złamał mi serce. 


 
 

1 komentarz: