wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 3.cz.4




    -Hejka.-Uśmiecham się do Damona który jako jedyny jeszcze mnie nie zranił. Sala treningowa była dzisiaj dziwnie pusta-można by powiedzieć,że opuszczona. Oprócz Heatha,Damona i mnie nie było nikogo.


Damon odwraca się do mnie z nożem w dłoni,a ja instynktownie sięgam po swój własny schowany za paskiem. Gdy on to zauważa oboje się śmiejemy. - Przepraszam.-Mówię oblewając się rumieńcem.- Ale twoja mina była bezcenna.

-Twoja też.-Podchodzi do mnie i przytula. O Jezuu.. Kiedy mój młodszy braciszek stał się taki napakowany? Uśmiecham się w jego włosy i tulę jeszcze mocniej niż on mnie. Gdy czuję,że jego ciało drętwieje puszczam go. Damon zagwizdał przeciągle i ze śmiechem rozczochrał mi włosy.

-Nie umiesz strzelać z łuku,lecz rozniosłabyś mnie w zapasach. I  nawet nie próbuj.- Podnosi ręce do góry w geście poddania się.

Odchylam głowę w tył i pozwalam sobie na najgłośniejszy śmiech jaki do tej pory rozbrzmiał w Akademii.  Podchodzi do nas Heath i też się śmieje.

-Z czego się cieszymy?- Mówi chłopak gdy wreszcie się opanowuję i przestaję chichrać jak mały dzieciak. Kręcę głową i znów na moich ustach pojawia się uśmiech.-Nie mam pojęcia.-Heath marszczy brwi z głupkowatą miną.

-Z kim ja się zadaję.- Wyszczerza się do nas przewracając oczami, a Damon podbiega do niego z dziwnie diabolicznym wyrazem twarzy. I po chwili wiem co się szykuję.

Gdy Heath podnosi łuk do ostrzału mój brat zaczyna go łaskotać po bokach.

Strzała ląduję na drzwiach. Gdyby ktoś przez nie przechodził już by nie żył. Wzdycham przygryzając dolną wargę. Miałam nadzieje,że tym kimś okaże się Marco-kiedyś.

-Nie!!! Mam bardzo delikatne pachy! To nazywa się ZDP!! Zespół.... Aaaah!! Nie proszę.. Delikatnych Pach....-Heath skręca ze śmiechem na podłodze,a Damon który siedział mu na brzuchu nie okazywał litości.

-Raczej ZLKPP. Zepół Ludzi Którzy Potrzebują Psychologa.-Mówię przechodząc obok nich,lecz za nim zdołam zrobić jakikolwiek ruch oboje rzucają mnie na podłogę.

-Nie! Nie!-Odpycham się rękami i nogami,lecz to nic nie daję.-To nie fair! Dwóch na jedną!

-Co powiedziałaś? Przykro nam,ale jesteśmy ZLKPP więc niestety nie rozumujemy jak normalni ludzie.- Szepnął Heath przy moim uchu. Piszcze nie naturalnie wysoko,a gdy wreszcie mnie zostawiają jestem cała poobijana. I szczęśliwa.


***

-To dołujące.-Szepcze Heath gdy jesteśmy na stołówce,a spojrzenia każdego ucznia w Akademii skierowane są na nas.Chłopak odgarnia mi włosy za ucho i dokańcza swoją myśl.-Czuję się rozbierany wzrokiem przez każdą super laskę w pomieszczeniu.

Nie wytrzymuję i zaczynam się śmiać tak głośno,że Marco zwraca na nas swój cenny czas.

-Co jest?-Pyta  w tym samym czasie co ja dostaję jedzeniem prosto w twarz.

Heath patrzy to na swój widelec to na mnie. -Przepraszam! Nie chciałem....-Nie dokańcza ponieważ rzucam w niego kurczakiem w sosie który naznacza na jego włosach czerwony ślad.

-Aaaaaale ci się dostanie!-Wrzeszczy Damon z drugiego końca stołu.Śmieje się i z serwetką w ręce próbuję zetrzeć obiad chłopaka z twarzy.

Naglę coś lepkiego spada mi na plecy.Moje usta rozchylają się w wielkim O,a Heath się śmieje.

-Nie żyjesz!-Syczę dotykając bluzki po której zaczyna spływać Cola. Uśmiecham się zjadliwie i już po chwili głowa ciemnowłosego pokryta jest sosem. Heath wyrzuca na mnie swój talerz,a ja wstając ściągam "mundurek" i zostaję w samej bluzce na ramkach.

Niestety gdy kolejny raz chcę zapieczętować jedzenie na włosach chłopaka Marco łapię mnie za nadgarstek i obiad ląduję na Danieli która siedzi obok mnie. Dziewczyna wstaję rozrzucając resztki na wszystkie strony,a dziewczyna stojąca koło niej przewraca sok pomarańczowy który wylewa się na Damona.

Mój brat nie zostając jej dłużny -rzuca ziemniakiem w jej twarz która po chwili robi się cała czerwona z gniewu.

I tak Heath zapieczętował moją pierwszą wojnę na jedzenie.





Gdy rozgardiasz objął całą salę ktoś pociągnął mnie w dół. Wylądowałam pod stołem na kolanach Heath'a. Śmieje się gdy Cola spływa po mojej szyli wprost w lewe oko chłopaka. -Jesteś niemożliwa. -Szepcze zrzucając mnie z siebie i przecierając oko.

-Masz szczęście. Gdyby nie ja twoje życie byłoby nudne.

-Chciałbym powiedzieć,że nie,lecz wtedy bym skłamał.-Uśmiecha się do mnie i ciszej mówi:-Muszę z tobą porozmawiać. A teraz jest najlepszy czas.

Marszczę brwi z rozbawieniem.-Tak.. Kiedy chcesz porozmawiać z dziewczyną zabierz ją na walkę na śmierć i życie. - Patrzę na jego poważną twarz która po każdym wyrazie wypowiadanym przeze mnie rozluźnia się.

-Okay... Ale teraz na poważnie. -Zagryza wargę.-Musimy uciec.

Wytrzeszczam na niego oczy i zapominam o Cieniach walczących na jedzenie.

-Jak to? Przecież dopiero co tu przybyłeś..? Dlaczego?

-Nie jestem tu z własnej woli. Jeśli myślałaś inaczej to przykro mi,że zniszczyłem twoje nadzieje. Byłem więziony przez trzy miesiące przy chlebie i wodzie. -Heath patrzy mi prosto w oczy które rozbłysły gdy moja mina zmieniła się z wesołej na bardzo poważną. -Zbliża się wojna,a oni chcą mieć nas po swojej stronie jako zakładników. Za pewne zabiją was przy pierwszej lepszej okazji. To,że jestem hybrydą miesza kilka spraw dlatego Cienie starają się zmienić moje nastawienie od wojny. Byłem u dyrektorki już kilka razy,a ona wciskała mi w skórę szczepionkę.... Nie mam pojęcia o co z nią chodzi,ani czy to zmieni cokolwiek. Dzisiaj czułem,że zamiast się z tobą sprzymierzyć trzeba cię zabić. To trwało tylko kilka sekund,ale jestem pewien,że to przez te gówno które mi dała.-Przerywa zaciskając wargi w linię.

Oddychaj-nakazałam sobie.

-Musimy powiedzieć Damon'owi i...-Łapię się za głowę w przypływie paniki,a Heath patrzy na mnie współczująco potwierdzając moje myśli.

-Nie zostawię własnego brata!!-Wrzeszczę i wyrywam się gdy bierze mnie za rękę.

-"Zrobię wszystko by się stąd wydostać" Pamiętasz te słowa? Wczoraj. Właśnie tak się wyraziłaś, a ja zamierzam spełnić twoje marzenie o wolności. Powinnaś być wdzięczna,a nie robić sceny jak z filmów. - Heath bierze mnie pod brodę ,nie pozwalając spojrzeć w inną stronę. -Przyjdziemy po niego.Obiecuję.

Kręcę głową ,a po moich policzkach spływają łzy. -Powiedziałeś,że zabiją nas przy byle okazji,a co jeśli właśnie wtedy go skrzywdzą?

-Zaufaj mi. Nie pozwolę na to.

3 komentarze:

  1. Wow!!! Wreszcie wróciłaś i to w wielkim stylu!!
    Ciekawe czy Lisa jednak się zgodzi i zostawi Damona..
    Pozdrawiam
    PS:Jestem pierwsza!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudny!! Czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja się rozkręca!
    Czekam na nexta!
    Mianuję cię do LBA!
    http://witaj-w-akademii-krysztalow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń