sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 1.cz.2

            -Hejka-Witam się z rodzinką.Siadam przy stole i zaczynam przyglądać się rodzeństwu.Mam ich czworo.Trzech braci i jedną siostrę.Najstarszy z nas jest Will.O nim można wiele powiedzieć ale nie że umie rozmawiać z dziewczynami.Zawszę zaczyna się od:Siema mała!Jak leeeci!Masz mniej gruby tyłek niż wczoraj!
       Uśmiecham się i mój wzrok pada na najmłodszego z naszej piątki.Damon.Zawszę uważałam go za błąd rodziców lecz... No!Nie można go nie kochać.Czasem podstawia nogi innym dzieciom ale oprócz tego jest aniołkiem.Ma  trzynaście lat i złe towarzystwo.Mamy ten sam ciemny kolor włosów lecz oczy odziedziczył po Will'u.Zielone.Will jako osiemnastoletni gbur chcę dostać się na stanowisko adwokata.Czasem mam ochotę odrąbać mu łeb.Następnie trzeci z braci...Nick który zachowuję się jakby miał 20 lat a tak naprawdę jest bliźniakiem Cecylii a oboje mają po 14.I ja.Siedemnastoletnia Lisa Bennet.Jestem o rok młodsza od Will'a  a on to chytrze wykorzystuję.Mama skina mi głową i mówi.-Liso...Mam dla ciebie niespodziankę.-Przerywa wypijając łyk kawy i spoglądając na męża.Zaczynam się bać.
     -Więc podjęliśmy decyzję...Akademia KIllgmon jest najlepszym wyjściem by kształtować cię na kogoś wie...-Mój widelec spada na podłogę.Patrzę na nią zszokowana.-Chcesz mnie zapisać do KIllgmon?-Otwieram usta i zamykam.Otwieram zamykam.Mama spogląda błagalnie na Will'a.Mój brat bierze wdech.-Ja też tam idę.Nie będziesz sama.-Milknie na widok mojego sypiącego błyskawicami spojrzenia.Wie dobrze że nie o samotność mi chodzi.Nie zostawię Julii.Co to,to nie.Wstaję i bez słowa wychodzę na dwór słysząc za plecami jak mama próbuję mi wytłumaczyć...Nie ma samochodu.Obiecał że będzie tu o 7:00. Wzdycham i siadam na trawię w nadziei że jeszcze go zobaczę.
                              
                          Mija 15 minut a on ani nie dzwoni ani nie przyjeżdża.Jeśli nie mógł przyjechać to chociaż bym prosiła o sms!Wstaję zła.Nic mi się dzisiaj nie podoba.I będę musiała poprosić Will'a o podwózkę.Super!Oczywiście nie oszczędzi mi wykładu typu:A widzisz jakbyś chodziła do Akademii Killgmon nie musiałabyś jechać.
                       Ach...Może ma rację! Ale ja nie zamierzam stać się kolejną "wspaniałą dziewczyną" w tej chorej Akademii.Wsiadam do auta i czekam aż przyjdzie.Po chwili siada obok mnie. Ku mojemu zaskoczeniu nie mówi nic.Kompletnie.Dlaczego? Dobre pytanie.
            -Kochany braciszku dlaczego jesteś taki cichy?-Patrzę na niego mrużąc oczy.-Nie dasz mi kazania?-Will śmieję się a mnie przeszywa dreszcz.Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.-Kochana siostrzyczko...-przerywa spoglądając na mnie wesoło.-Mama mi nie kazała nic mówić w obawie że coś źle ujmę lub powiem ci co na prawdę myślę.-Unoszę brwi do góry tak że mam wrażenie jakby sięgały sufitu samochodu.
                 -A co naprawdę myślisz?-Pytam zagryzając wargę.Czy to jakiś podstęp żebym się przełamała?Jeśli tak to słabo mu wychodzi.Ale niech myśli że może mną manipulować.Zwleka z odpowiedzią.To znak że nie chce spieprzyć sprawy.Włącza silnik.Samochód rusza.Nerwowość w jego ruchach.Naprawdę boi się że matka go skrzyczy...Cóż za zbieg okoliczności ponieważ mi też zależy by mama wreszcie przestała nim pomiatać.Zaciskam wargi w wąską linię.-Kiedy zamierzać przestać być maminsynkiem?-Szepcze kręcąc głową.On zaciska dłonie na kierownicy tak mocno że aż zbielały mu kostki.
           -Nie jestem!-Przełyka ślinę sam nie dowierzając w swoje słowa.Zaczynam się śmiać.-Tak pewnie...Martwię się o ciebie.Nie mogę znieść myśli że jedyną kobietą w twoim życiu ma być nasza mama.-Przekrzywiam głowę na bok z troską.-Chcę żebyś był szczęśliwy.-Biorę go za rękę lecz wyrywa się.Czuję że wzbiera w nim gniew.Moje przeczucia zawszę się sprawdzają.Od dziecka wiem jak postępować z ludźmi.To tak jakby  mój dar.
                  -Zawsze musisz mieć rację co nie!-Syczy.Wzdycham łapiąc się za głowę.Chyba ma rację zawszę muszę mieć rację.-Dobra jesteśmy.-Mówię wysiadając z auta.Szybko podchodzę do Will'a i go przytulam.-Pamiętaj że jeszcze wrócimy do tej rozmowy.-Obejmuję mnie w pasie.Tak wiem że nie zachowujemy się jak rodzeństwo lecz on jest moim ulubieńcem.-Kocham cię.Nie zapominaj.-Szepcze mu do ucha i odwracam się.Od razu zauważam Julie.Podbiegam do niej łapiąc ją za talię i odwracam ku sobie.Ma tak zdruzgotaną minę...-Coś się stało?-Pytam marszcząc brwi.Julia nic nie mówi tylko podaję mi dzisiejszą gazetę.Odbieram od niej zwitek i uśmiecham się dodając jej otuchy.Patrzę...Bezpański pies...Pożar...I... 
              O Boże.Na środku gazety widnieję napis:
 Znaleziony w rowie nie daleko Akademii Killgmon.Policja uważa że chłopak zażył narkotyki i próbował prowadzić lecz uderzył w drzewo i wypadł przez przednią szybę.Niestety to nie koniec tragedii.Chłopak wylądował na szosie i został zdegradowany przez zwierzę nie wiadomo jeszcze jakie.
                 Moje oczy prawie wyszły z orbit.To się stało gdy Adam jechał do domu... To mógł być on!-Biedny człowiek.Kto to jest?-Pytam się Julii na co ona zalewa się płaczem.Pokazuję palcem jedno nazwisko widniejące na gazecie napisane czerwonym kolorem.Nie,nie,nie,nie,nie,nie.
     Adam.
                                                                        


                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  Jak wam się podobał nowy post?Wasze przemyślenia piszcie mi w komentarzach.Mam nadzieję że miło się czytało.
         Sol

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz