wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 1.cz.4

                          -A więc moglibyście coś zrobić?-Mówi mama  do telefonu.Dzisiaj rano Akademia Killgmon była pełna ludzi.Z nie wiadomych powodów przerażało mnie to.Moje przeczucie okazało się słuszne.Spoglądałam na mamę ze strachem.-Tak,tak...-Przerywa siadając na sofie.Jesteśmy w salonie więc cała rodzina mogła słyszeć rozmowę.Mama posmutniała.-A...To szkoda...Macie tylko jedne miejsce?-Patrzy na Will'a.Na mojej twarzy pojawia się uśmiech.Biorą Will'a! Nie mnie!Wzdycham z ulgą...Mama kończy rozmowę i podchodzi do syna.Widzę jak ten zaciska dłonie w pięści i zagryza wargę tak mocno że nie wiadomo czy zrobił sobie krzywdę.Pierwszy raz czuję że będę mogła zrobić wszystko.-Will...-Mama uśmiecha się.-Przykro mi ale mają tylko miejsce dla dziewczyny.
             Co?Ale... Jak! To nie możliwe.Moje oczy prawie wyszły z orbit.Nie!-Proszę?-Mówię.-Jeśli myślisz że się wyprowadzę to grubo się mylisz!


                   Zabiję ją.Uduszę własnymi rękami.Stoję koło Akademii.Z walizkami.Dlaczego?Dlatego że moja mama uparła się że tutaj będzie mi lepiej.A kto mi pomaga?Chłopak kłócący się z tamtą laską.Idę obok niego z miną zbitego psa.Moja przeprowadzka musi mieć coś wspólnego z tym co usłyszałam trzy dni temu.Nie mogę sobie wyobrazić że będę chodzić z tymi ludźmi na lekcję jakby wszystko było okay.-Jak to sobie zaplanowaliście?-Mówię nie patrząc w jego stronę.Dowiedziałam się że ma na imię Marco.Och... Dlaczego wszystko jest takie trudne?
               -Oczekujesz że ci odpowiem?-Staję.Wstrzymałam oddech i odwróciłam się do niego.-Nie.Oczekuję że jak dam ci w twarz za to popchnięcie na drzwi nie oddasz mi ze zdwojoną siłą.-Unosi brwi a ja pierwszy raz widzę jaki jest przystojny.Ach...Zamknijcie się hormony!-Nie. Zamieniłbym twoje życie tutaj w piekło.-Uśmiecha się a mnie ogarnia gniew.Odwracam się zła.Jego też uduszę.I tą dziewczynę.
                 Zauważyłam że dużo osób nienawidzę.Prycham i prawię wpadam na jakiegoś chłopaka.-Przepraszam.-Mówię.Lecz ku mojemu zdziwieniu na tym nie poprzestaję.-Nie chciałam zranić waszych kruchych uczuć bo wszyscy tu są chorzy.Nawet nie mogę się przejść na korytarzu bo zostaję napadnięta przez jakąś sukę...-Podnoszę wzrok i widzę przed sobą mężczyznę.Prawdopodobnie nauczyciela.O nie...
               Koleś uśmiecha się.-Tak... Na pewno będziesz taka rozmowna również u dyrektorki.
        
    
                        -Więc pierwszy dzień i już kłopoty?-Mówi kobieta. Wydaję się w podeszłym wieku lecz jest strasznie piękna.Zresztą wszyscy są tu wspaniali.Zaciskam wargi próbując nie wykrzyczeć jej w twarz wszystkich obelg którymi chcę obrzucić Killgmon.-A więc już pani się dowiedziała o sprawię w korytarz?-Dyrektorka skina głową.-I dlatego przyjęła mnie pani do Akademii?-Przełykam ślinę podenerwowana.Kobieta podchodzi do okna i zaciska pacę na parapecie.-Gdybyś tylko wiedziała w jakie kłopoty się pakujesz.-Zaczynam się śmiać.
   -Chyba już za późno!
                                                           

                                                                                                                                                                                                                                                                                                      

Czytasz!Komentuj!

2 komentarze: